W poprzednim wpisie rozpisaliśmy się trochę na tematy ogólne, tak więc czas teraz wsiąść w samochód i wyruszyć poznawać atrakcje wyspy 🙂 .
Puerto de Mogan
Pierwszym celem na naszej liście była miejscowość Puerto de Mogan znajdująca się kilkanaście kilometrów na zachód od Puerto Rico. Jest to bardzo urokliwe miasteczko nazywane za sprawą kanałów łączących port z mariną “Wenecją Wysp Kanaryjskich”. Powtarzana we wszystkich przewodnikach nazwa jest oczywiście mocnym nadużyciem, nie zmienia to jednak faktu, że miasteczko powinno znaleźć się na szczycie listy miejsc do zobaczenia na Gran Canarii. Jego niska zabudowa (maksymalnie 2 piętra) poprzecinana jest siatką uliczek krzyżujących się pod kątem prostym. Praktycznie wszystkie budynki są białe i jedynie przyozdobione kolorowymi akcentami.
My dotarliśmy tam rano – było relatywnie pusto a słońce sennie opierało się na białych ścianach budynków otaczających zatłoczoną przystań. Wszędzie jest pełno kwiatów, a na ulicach wzdłuż nabrzeża znajdują się liczne restauracje i kawiarnie (jako, że był to poranek nie omieszkaliśmy skorzystać z oferty tych drugich 😉 ). Sugerujemy Wam pojawienie się tutaj właśnie w miarę wcześnie – wraz z upływającym czasem tłum na uliczkach coraz bardziej gęstniał. Klimat miasteczka na tyle nas zauroczył, że postanowiliśmy przyjechać tam któregoś wieczora na kolację – niestety nie udało nam się dotrzymać tego postanowienia 🙁 – może następnym razem…
Molino Quemado
Kolejnym punktem na ten dzień miała być przerwa na plażowanie ;). Agnieszka dość długo wybierała mało popularną a ładną plażę znajdującą się w okolicy. Padło na plażę Veneguera, do której też skierowaliśmy się bezpośrednio z Puerto de Mogan. O samej plaży za chwilę, gdyż nasze plany zostały zmodyfikowane przez zamkniętą drogę (nie ostatni raz tego dnia…). Z Puerto de Mogan do plaży Veneguera jest w linii prostej tak naprawdę kilka kilometrów, ale przejechać trzeba z jednego wąwozu do drugiego co sprawia, że kręta droga ma ponad 12km i według GPSa jej pokonanie zajmuje prawie 50 minut ;).
Jak już wspomnieliśmy – nie dane nam było tego sprawdzić ze względu na jej zamknięcie. Po szybkiej analizie dostępnych wariantów postanowiliśmy zrobić spore kółko udając się najpierw na północ drogą GC-200. Decyzja ta miała również zalety, bo po drodze można zobaczyć bardzo ładny wiatrak – Molino de Viento lub też Molino Quemado czyli “spalony młyn”. Wiatrak ten został pod koniec zeszłego wieku odbudowany i obecnie służy jako atrakcja turystyczna. Jest to jeden z ostatnich tego typu obiektów na Gran Canarii. W środku nie ma zbyt wiele do zobaczenia, ale warto przystanąć, gdyż sam w sobie jest on bardzo fotogeniczny 🙂 .
Playa de Veneguera
Po zrobieniu kilku zdjęć (m.in. Cactusa w kaktusach 😉 ) ruszamy w dalszą drogę do plaży. Kierując się nadal na północ drogą GC-200 docieramy do miejscowości Veneguera, gdzie zjeżdżamy w stronę wąwozu o tej samej nazwie, który doprowadzić ma nas do plaży o tej samej nazwie 😉 . Według GPSa do przejechania pozostało niecałe 10 km. Urządzenie nie wspominało jednak o tym, że droga jest drogą szutrowo-kamienistą o bardzo kiepskiej nawierzchni. Przejechanie tych ostatnich kilometrów do plaży zajęło nam przynajmniej 40 minut przy średniej prędkości 15 km/h ;). Po drodze mijamy pełno palm, kaktusów oraz plantacji bananów i cytrusów.
Chyba tylko dzięki okolicznościom przyrody nie zdecydowaliśmy, aby zawrócić… Na szczęście trud nie poszedł na marne – na końcu wąwozu czekała na nas szeroka, kamienista i co najważniejsze praktycznie pusta plaża. Na całej długości oprócz nas znajdowały się tylko jeszcze dwie pary, więc towarzyszył nam wyłącznie kojący szum morza – pełen spokój 🙂 . Jeśli chcecie zaznać relaksu w pięknych okolicznościach przyrody to skierujcie tam swe pojazdy. Niestety my nie mogliśmy pozwolić sobie na zbyt długie leniuchowanie – przed nami jeszcze tego dnia sporo kilometrów do zrobienia.
Los Azujelos, La Ganania
Ruszamy wobec tego ponownie na północ kontynuując jazdę trasą GC-200. Interesował nas przede wszystkim jej północny odcinek między La Aldea de San Nicolas a Agatae. Uznawany jest ona za jeden z najbardziej widowiskowych na wyspie. Droga biegnie wzdłuż oceanu często na sporej wysokości. Na trasie znajduje się również popularny punkt widokowy – Mirador El Balcon. Zanim jednak do niego dotrzemy warto przystanąć jeszcze w dwóch miejscach. Pierwszym są formacje skalne Los Azulejos znajdujące się kilka kilometrów za miejscowością Veneguera. Są to skały o zielonkawym zabarwieniu mocno odznaczające się od reszty krajobrazu. Powstały w wyniku utleniania zawartych w nich związków żelaza. Warto przystanąć i przyjrzeć się im z bliska.
Drugi przystanek przeznaczony jest dla wielbicieli kaktusów – niedaleko Aldea de San Nicolas znajduje się ogromny ogród z sukulentami – Cactualdea 🙂 . Wszystkie przewodniki zachwalały to miejsce, my jednak ze względu na brak czasu (i może też to, że nie jesteśmy aż takimi fanatykami kaktusów 😉 ) postanowiliśmy zobaczyć miejsce “zastępcze” 😉 . Kawałek za Aldeą zaraz przy głównej drodze GC-200 znajduje się restauracja La Ganania. Za nią znajduje się udostępniony przez właścicieli za darmo kaktusowy ogród. Jest może nieduży i trochę zapuszczony, ale i tak całkiem ciekawy – jeżeli nie macie kilku godzin na Cactualdeę, a chcecie zobaczyć sporo fajnych kaktusów w jednym miejscu to zajrzyjcie 🙂 .
Mirador El Balcon
Po zostawieniu za sobą Aldei zaczęliśmy się zbliżać do wspomnianego wcześniej najbardziej widowiskowego odcinka trasy. Musicie wyobrazić sobie zatem nasze rozczarowanie, kiedy w pewnym momencie ukazały się przed nami zapory informujące, że droga GC-200 na dalszym odcinku jest zamknięta ze względu na prace przy budowie nowej drogi ekspresowej. Nasz plan okrążenia wyspy stanął w tym momencie pod znakiem zapytania… Jedynym drobnym pocieszeniem była informacja, że zamkniętą drogą można dojechać mimo wszystko do punktu widokowego. Tak też zrobiliśmy i przez kilka kilometrów zupełnie sami wspinaliśmy się widmową drogą coraz wyżej aż do Mirador El Balcon.
Po drodze całkiem fajnie widać w oddali odznaczające się skały Los Azujelos 🙂 . Jeżeli chodzi o punkt widokowy to nazwa zobowiązuje – jest to rzeczywiście kamienny balkonik zlokalizowany na klifie. Widoki warte są poświęconego na dotarcie tutaj czasu – po lewej i prawej stronie rozciąga się widok na strome klify. Jedynym atutem zamknięcia drogi jest fakt, że jesteśmy tam kompletnie sami 🙂 . Przy dobrej widoczności bezpośrednio z balkonu jest podobno ładny widok na Teneryfę wraz z jej najbardziej charakterystycznym elementem – wulkanem Teide. Niestety pomimo słońca i wysokiej temperatury powietrze było wyjątkowo nieprzejrzyste w związku z tym plany zobaczenia sylwetki Tenerefy spełzy na niczym.
Carratera de las Presas – Szlak Zapór
Musieliśmy w tym momencie podjąć decyzję co dalej – naszym kolejnym punktem była miejscowość Sardina zlokalizowana w północno-zachodniej części wyspy, a dokładniej to usadowiona tam latarnia morska 🙂 . Analizując mapę i przewodnik zdecydowaliśmy udać się na północ trasą GC-210. Zwana jest ona Carretera de las Presas czyli Szlakiem Zapór. Niezwykle kręta droga wije się wąwozem, gdzie co jakiś czas natrafia się na zaporę wraz ze sztucznym zbiornikiem wodnym. Dodatkowo jest ona bardzo wąska co sprawia, że mijanie się jest w niektórych miejscach sporym wyczynem. Nie są to jednak zbyt częste przypadki, gdyż jest uznawana za najbardziej wymagającą na wyspie, a w internecie znajdziemy również informacje, że jest przez to najrzadziej używaną :). Jeśli macie jednak trochę czasu (lub nie macie innego wyjścia jak w naszym przypadku) i trochę stalowych nerwów to koniecznie ją przejedźcie.
Mirador del Parralillo – Roque Nublo i Roque Bentaiga
Jest rzeczywiście wyjątkowo widowiskowo i jednocześnie strasznie surowo – ściany wąwozu skutecznie sprawiają, że człowiek czuje się tam bardzo mały. Wspomniana widowiskowość sprawia, że człowiek co chwilę chciałby się zatrzymać i robić zdjęcia – niestety przez większość trasy nie bardzo jest gdzie 🙁 . Po przejechaniu mniej więcej połowy trasy ukaże nam się bardzo ładny widok na górujące w oddali dwie charakterystyczne skały Gran Canarii – Roque Nublo i Roque Bentaiga. Natkniemy się też na jedyny na trasie punkt widokowy – Mirador del Parralillo, z którego spokojnie można zrobić kilka wspaniałych zdjęć okolicy 🙂 . Jako ciekawostkę dodamy, że droga występowała w jednej z części filmu „Szybcy i Wściekli” 🙂 . Pomimo faktu, że trasa nie jest specjalnie długa, przejazd na północ wyspy zajął nam dużo więcej czasu niż zakładaliśmy. Po dotarciu do Sardina było już kompletnie ciemno i niestety nie byliśmy w stanie zlokalizować latarni morskiej 🙁 . Źli i głodni po całodziennej podróży ruszyliśmy w poszukiwaniu jedzenia w stronę stolicy wyspy – Las Palmas de Gran Canaria 🙂 .
Las Palmas de Gran Canaria
Przyznajemy się od razu, że była to jedyna nasza wizyta w mieście – pomimo, że jest to stolica to nie zmieściła się na naszej bardzo skompresowanej liście rzeczy do zwiedzenia. Liczymy, że uda nam się poświęcić jej trochę czasu podczas kolejnego pobytu na wyspie. Restauracja, do której trafiliśmy (La Cuchara) na szczęście poprawiła nam popsute przez brak latarni humory 😉 . Postanowiliśmy spróbować menu kanaryjskiego, dzięki czemu w trakcie jednej kolacji mogliśmy poznać trochę lokalnej kuchni – tapas (wraz z papas arrugadas), krem z wodorostów, potrawka z ciecierzycą, świeża ryba, lokalne desery… Ech – miło powspominać :). Zrobiło się już późno, więc ruszamy w dalszą trasę – do hotelu mamy jeszcze godzinę drogi, a kolejny dzień zapowiada się równie intensywnie 🙂 .
Zwiedzamy! 🙂
Wstęp (Informacje ogólne, transport, zakwaterowanie, wyżywienie)
Część 2 (Latarnia i Dunas de Maspalomas, fabryka rumu Arehucas, El Puertillo, Firgas, Sardinia)
Część 3 (Playa del Ingles, Cenobio de Valeron, Galdar i Cueva Pintada, Teror, Pico de Bandama)
Ach… pozazdrościć tylko tego lata zimą 🙂