Podczas ostatniego dnia naszego pobytu na Gran Canarii postanowiliśmy przyjrzeć się trochę bliżej historii pierwotnych mieszkańców Wysp Kanaryjskich czyli Guanczów. W tym celu wybraliśmy się na północ wyspy, aby zobaczyć tzw. spichlerz Guanczów oraz pozostałości osady wraz ze słynną malowaną jaskinią. Zanim jednak dotarliśmy do celu postanowiliśmy oczywiście chwilę poplażować 😉 .
Playa del Ingles
Wybór plaży, na której mieliśmy się wyłożyć nie był łatwy. Założyliśmy jak zwykle, że powinniśmy znaleźć coś mało obleganego. Małe plaże na południu wyspy nie wyglądały niestety bardzo zachęcająco… Jadąc kilometr za kilometrem wzdłuż wybrzeża i nie mogąc zdecydować się na przystanek dotarliśmy w końcu aż do Playa del Ingles. Plan dnia był dość napięty, tak więc aby móc go zrealizować zamiast na małej, kameralnej plaży skończyliśmy ostatecznie na najbardziej chyba znanej plaży Gran Canarii 😉 . Tego dnia wiało jednak wyjątkowo mocno od strony oceanu – piaskowa zadymka praktycznie uniemożliwiała położenie się w pobliżu wody. Idąc za przykładem innych turystów poszukaliśmy schronienia między wydmami – znajdowaliśmy się ostatecznie na drugim końcu Dunas de Maspalomas 🙂 . Mimo zastosowania tych środków piasek aż do wieczora mieliśmy dosłownie wszędzie…


Cenobio de Valeron – dojazd
Wiatr wygonił nas z plaży relatywnie szybko – czas ruszać w stronę stanowiska archeologicznego Cenobio de Valeron. Znajduje się ono prawie dokładnie po przeciwnej stronie wyspy niż Playa del Ingles – na dotarcie do celu potrzebowaliśmy wobec tego ponad godzinę jazdy samochodem. Będąc już na północnym wybrzeżu w okolicach El Roque należy skręcić z głównej drogi GC-2 w drogę GC-751, która następnie przejdzie w GC-291. Samego stanowiska nie sposób przegapić 🙂 . Jadąc krętą drogą wzdłuż zboczy wąwozu San Felipe, za jednym z zakrętów naszym oczom ukaże się widok wykutych w skale dziesiątków niedużych zagłębień. Całość wygląda na prawdę spektakularnie i aż chce się przystanąć i zrobić z daleka kilka zdjęć – niestety szerokość drogi niespecjalnie na to pozwala… Przy wejściu na stanowisko znajduje się nieduży parking, a po wspięciu się schodami w górę dotrzemy do kasy. Wizyta kosztuje 3 Euro od osoby – kwota nieduża a obiekt na prawdę interesujący.


Cenobio de Valeron – zwiedzanie
Warto wspomnieć chociaż w kilku zdaniach o korzeniach ludności zamieszkującej Wyspy Kanaryjskie przed przybyciem Hiszpanów. Według prowadzonych badań była ono pochodzenia głównie berberyjskiego, czyli wywodzącego się z plemion zamieszkujących Afrykę północną. Na wyspach pojawili się być może już nawet kilka tysięcy lat przed naszą erą. Wyspy w swojej historii odwiedzane były wielokrotnie przez przedstawicieli różnych cywilizacji – Fenicjanie, Kartagińczycy, Rzymianie – wszyscy oni na pewno bywali na wyspach. Kres cywilizacji Guanczów położyli tak na prawdę dopiero Hiszpanie, którzy od początku XV wieku rozpoczęli systematyczny podbój kolejnych Wysp Kanaryjskich. W ciągu stu lat wyspy zostały podbite, a lokalna ludność została zlikwidowana lub zasymilowana. Niestety pozostałości kultury Guanczów nie są zanadto liczne i dobrze zachowane – ale to co jest na pewno warte jest poznania. Po więcej szczegółów dotyczących historii, struktur politycznych czy religijnych Guanczów odsyłamy do licznych, rozbudowanych artykułów źródeł w internecie (np. Wikipedia).

Po tej krótkiej dygresji wracamy do spichlerza 🙂 . Kompleks składa się z ponad 350 nisz wykutych w wulkanicznym tufie. Umieszczone są one na kilku poziomach w praktycznie pionowej skale. Miejsce było łatwe do obrony i gwarantowało bezpieczeństwo przechowywanych zbiorów. Nisze po zapełnieniu były oczywiście zamykane – nie ma jednak pewności jakiego materiału do tego używano – mogło to być drewno, skały czy też nawet skóry. Na miejscu znajdziemy kilka tablic informacyjnych przybliżających historię i zastosowanie tego miejsca. Widoki z Cenobio są na prawdę wspaniałe. Świetnie widać nieodległy ocean a głęboki wąwóz potęguje wrażenie otwartej przestrzeni. Wizyta tutaj nie będzie jednak długo – po 20 minutach zobaczycie i przeczytacie wszystko co jest na miejscu 🙂 . Ruszamy wobec tego dalej szlakiem Guanczów do odległej o niecałe 7 kilometrów miejscowości Galdar.


Galdar
Muzeum i Park Archeologiczny w Galdar znajduje się praktycznie w samym centrum miasta w dość nowoczesnym budynku, który zupełnie nie zapowiada tego co czeka na nas wewnątrz 🙂 . Największym skarbem tego muzeum jest Cueva Pintada, czyli Malowana Jaskinia. Jest ona w wielu opracowaniach nazywana Kaplicą Sykstyńską pierwotnych mieszkańców wysp :). Wejście do muzeum i stanowisk archeologicznych kosztuje 6 euro. Aby zobaczyć Cueva Pintada należy koniecznie trafić na wejście z przewodnikiem, gdyż ze względu na ogromną wartość historyczną jaskinia jest specjalistycznie zabezpieczona i do środka wejść można właśnie jedynie z przewodnikiem.
Na rozpoczęcie zwiedzania prezentowany jest film fabularny ilustrujący w przystępny sposób historię mieszkańców tego miejsca sprzed hiszpańskiego najazdu, oraz jak zmieniało się ono w kolejnych latach. Po obejrzeniu filmu przechodzimy do stanowiska archeologicznego. Jest to naprawdę spory zadaszony obszar, na którym znajdują się pozostałości budownictwa Guanczów oraz współczesne rekonstrukcje domostw. Całość robi wrażenie swoim rozmachem i faktem, że to wszystko znajduje się praktycznie w centrum obecnej miejscowości. Trafiliśmy akurat na grupę hiszpańskojęzyczną, ale przewodnik jest na tyle uprzejmy, że opowiada nam również krótko o wszystkim w języku angielskim 🙂 .



Cueva Pintada
Wisienką na torcie całej wizyty jest oczywiście wejście do wspomnianej wcześniej Cueva Pintada. Jaskinia została odkryta w 1862 roku podczas prac rolnych. Uszkodzono wtedy dach jaskini przez który można się było dostać do środka. Jaskinia przez bardzo wiele lat nie była jednak zabezpieczona co powodowało stopniową degradację naniesionych wewnątrz malowideł. To co pozostało jest jednak i tak imponujące. Jak już wspomnieliśmy, aktualnie jest ona odpowiednio zabezpieczona – niewielki rozmiar sprawia, że do środka wpuszczane są nieduże grupy. Całe wnętrze jest tak właściwie obudowane szkłem, aby odizolować ją od warunków zewnętrznych.
Na ścianach widoczne są geometryczne malowidła wykonane w jaskrawych barwach. Informacje przekazywane przez przewodnika pomagają wyobrazić sobie jak wyglądała całość setki lat temu. Archeolodzy podejrzewają, że malowidła mogą być formą kalendarza, aczkolwiek jak zawsze w takich sytuacjach są to niestety tylko przypuszczenia. Dzięki klimatycznemu oświetleniu można jednak poczuć we wnętrzu pewną mistyczną atmosferę 😉 . Niestety we wnętrzu nie można robić zdjęć – dlatego też załączamy zdjęcie dostępne w internecie.



Święto kwiatów w Galdar
Sam Galdar nie jest specjalnie interesującym miejscem, ale będąc już w centrum postanowiliśmy chwilę po nim pospacerować. Pomysł był bardzo dobry, gdyż już za pierwszym zakrętem ukazały nam się duże skupiska kwiatów. Był to jednak dopiero początek – okazało się, że trafiliśmy akurat na cyklicznie odbywające się w grudniu w Galdarze Święto Kwiatów 🙂 . Na całej długości Calle Capitan Quesada znajdowały się instalacje “artystyczne” . Słowo artystyczne nie bez powodu znajduje się w cudzysłowie – była to niesamowita mieszanka najróżniejszych elementów zarówno lokalnych jak i popkulturowych. Była to kwintesencja kiczu, ale mimo wszystko byliśmy tym urzeczeni 😀 . Czego tam nie było… Myszka Miki, Kaczor Donald, klimaty morskie, bałwanki… A wszystko to wykonane z papier-mâché, opon i innych nietypowych materiałów. Ciężko to opisać – myślimy, że zdjęcia oddadzą chociaż namiastkę klimatu 😉 .



Teror
Kolejnym przystankiem na naszej trasie była popularna miejscowość Teror. Znajduje się ona bardziej w głębi wyspy około 30 km od Galdaru. Miasteczko znane jest chyba przede wszystkim jako miejsce pielgrzymkowe na Gran Canarii. Znajduje się tam bazylika pod wezwaniem patronki wyspy – Matki Boskiej Sosnowej 😉 . Poza nią jest tam bardzo ładnie zachowane i utrzymywane stare miasto. Kolorowe fasady i drewniane balkony tworzą bardzo przyjemny klimat. Mógłby on być jeszcze bardziej przyjemny gdyby nie fakt, że w Terorze zrobiło się już całkiem chłodno (około 14 stopni) i do tego lekko ponuro. Marcin przy tej temperaturze paradował jeszcze w sandałach, ale lokalni policjanci wyposażeni byli już dość grube kurtki i… wełniane kominiarki 😀 . Teror jest miasteczkiem bardzo turystycznym w związku z czym na głównej ulicy natkniecie się na liczne sklepy z lokalnymi produktami czy też rękodziełem. Jako ciekawostkę dodamy fakt, że w Terorze produkowana jest woda mineralna 🙂 .



Caldera de Bandama
Dzień nieubłaganie zbliżał się do końca a my chcieliśmy chociaż zerknąć jeszcze na krater Caldera de Bandama. Udało nam się to praktycznie w ostatniej chwili (podobna sytuacja jak z latarnią w Sardina…) – kiedy podjechaliśmy pod krawędź kaldery robiło się już prawie całkiem ciemno. Na szczęście dało się jeszcze ogarnąć wzrokiem jej rozmiary – 1000 metrów średnicy i 200 metrów głębokości – jest na co popatrzeć. Jeżeli dotrzemy jeszcze ponownie na Gran Canarię (a mamy taki plan na przyszły rok) to na pewno zafundujemy sobie spacer dookoła krateru. Dodatkowo jeżeli uzyska się zezwolenie można zejść również na dno, gdzie znajduje się opuszczona osada – coś dla nas 😉 . Słońce schowało się już całkiem za horyzontem – pozostało nam już jedynie podjechać kilkaset metrów na sam szczyt Pico de Bandama, gdzie znajduje się punkt widokowy. Widok o zmroku na rozświetlone wschodnie wybrzeże wyspy był bardzo widowiskowy 🙂 .


Żal było rozstawać się nam z Gran Canarią – wyjazd okazał się stanowczo za krótki… Wiele miejsc czeka jeszcze ciągle na zobaczenie. Przedpołudnie ostatniego dnia aż do wylotu spędziliśmy oczywiście na plaży – było to najrozsądniejsze wyjście mając świadomość, że już za kilka godzin czeka nas kraina lodu 😉 – odladzanie szyb na lotniskowym parkingu oraz za kilka dni Święta Bożego Narodzenia. Jeżeli zastanawiacie się czy warto wybrać się na Gran Canarię, my odpowiadamy że nie możemy doczekać się aż tam wrócimy 🙂 .

Zwiedzamy! 🙂
Wstęp (Informacje ogólne, transport, zakwaterowanie, wyżywienie)
Część 1 (Puerto de Mogan, Molino Quernado, Veneguera, Los Azujelos, Mirador del Balcon, GC-210)
Część 2 (Latarnia i Dunas de Maspalomas, fabryka rumu Arehucas, El Puertillo, Firgas, Sardinia)
Przydatne linki:
– Cenobio de Valeron: www.cenobiodevaleron.com
– Muzeum i Park Archeologiczny Galda: www.cuevapintada.com
Fantastyczny i inspirujący reportaż! Dziękujemy, coś czuję, że skorzystamy z waszego doświadczenia.
Dziękujemy za miłe słowa i mamy nadzieję, że chociaż część informacji przyda się w podróży :). Gdybyście mieli jakieś pytania to chętnie udzielimy dodatkowych informacji :). Pozdrawiamy!
Dzień dobry,
Cieszę się, że w poszukiwaniu informacji o Galdarze i nie tylko, trafiłam na blog Czas w drogę. Dostarcza dużo interesujących i co ważne praktycznych wiadomości o zwiedzanych miejscach. W czerwcu wybieram się z koleżanką na Gran Canarię i w planie mamy m.in. zwiedzanie malowanej jaskini w Galdarze. Wcześniej czytałyśmy, że ze względu na dużą ilość chętnych lepiej kupić bilety on-line. Tak też chcemy zrobić. Konkretnie planowałyśmy kupić bilety on-line typu “bez przewodnika”, ale po przeczytaniu bloga nasuwa mi się wątpliwość czy wejdziemy do malowanej jaskini, jeżeli przykładowo w pobliżu nie będzie wycieczki z przewodnikiem. Czy dobrze zrozumiałam, że gwarancją wejścia do malowanej jaskini jest kupno biletów na wycieczkę z przewodnikiem? Będę wdzięczna za każdą informację. Pozdrawiam. Mariola.
Niestety tak właśnie wygląda sytuacja – o ile cały park archeologiczny można spokojnie zwiedzić samodzielnie to do wnętrza Cueva Pintada wchodzi się małymi grupami z przewodnikiem. My podłączyliśmy się do hiszpańskiej wycieczki, która akurat zwiedzała obiekt :). Czerwiec to już wysoki sezon więc nie powinno być problemu z dołączeniem do zorganizowanej grupy, ale oczywiście nie jesteśmy w stanie tego zagwarantować a malowaną jaskinie naprawdę warto zobaczyć. Pozdrawiamy i życzymy udanego wyjazdu!